1-2 maja
Lublin – Katedra
Na chwilę zawiesiliśmy nasze codzienne obowiązki, aby spotkać się z Maryją. Poświęciliśmy swój wolny czas, aby – jak nasi ojcowie robili to przez wieki – odśpiewać Litanię Loretańską i uwielbić Boga za Matkę Syna Bożego. Kiedy rok-rocznie nadchodzi ten piękny miesiąc wiosenny, nasze serca biją mocniej. Chętniej odnajdujemy drogę do świątyni. Porządkujemy przydrożne kapliczki, dekorujemy polne krzyże.
Zbieramy się razem, aby być z Bogarodzicą. Z przejęciem i miłością wypowiadamy słowo „Matka”. Dlaczego? Nie tylko dlatego, że Maryja dała światu Zbawiciela. Nie tylko dlatego, że wciąż wstawia się za nami u Syna w niebie. Nie tylko dlatego, że czuwa nad nami i wciąż nam błogosławi. Maryja to także nasza Matka. Uczestnicząc w nabożeństwach majowych, wspominamy nasze rodzicielki. Wpatrując się w wizerunki Dziewicy z Nazaretu, wspominamy twarze naszych matek.
Moja mama. Ta, która trudziła się dla mnie, pracowała, poświęcała. Mama, która uczyła świata, udzielała rad, zachęcała i upominała. Matka, która na dorosłe życie pobłogosławiła, a później modliła się za mnie na różańcu. Mama, do której zawsze mogłem się zwrócić, szczególnie w chwilach najtrudniejszych, w kłopotach, w życiowych problemach. Mama, która zawsze była gotowa, aby przyjąć i przytulić. Matka, która może jako jedyna nade mną płakała, prosząc bym się zmienił. Płakała przed krzyżem Chrystusowym, abym się opamiętał i nawrócił. Płakała szczerymi łzami w obawie, abym nie zmarnował sobie życia. Te łzy matki uratowały niejedno życie. Te łzy matki jako wyrzut sumienia stały się punktem zwrotnym, doprowadziły do otrzeźwienia. Te łzy matki kruszyły zatwardziałe serce syna, córki.
Nawet wtedy, gdy inni ich przekreślili, odwrócili się od nich, ona jedna płakała, prosząc o ich przemianę. Te łzy matki są w stanie sprawić cud. Bo któż oprze się łzom kochającej matki?
Nie tylko ziemska matka płacze nad swymi dziećmi. Także Maryja, która w Jezusowym testamencie z krzyża otrzymała każdego z nas za swe dziecko, płacze nad naszym pogmatwanym życiem. Bogarodzica płacze prawdziwymi łzami, bo grzechy nasze i niewierności są prawdziwe.
Oczyma duszy przenieśmy się dziś do lubelskiej Archikatedry, gdzie znajduje się wizerunek Matki Bożej otaczany przez wiernych szczególnym kultem i czcią. Obraz Matki Bożej Płaczącej jest znakiem nieustannej troski Maryi o swój lud. Bogarodzica płacze, bo nas kocha i pragnie naszego opamiętania i nawrócenia.
Archikatedra lubelska ujmuje przybywających do jej wnętrza wiernych swym pięknem, wielkością, a jednocześnie daje poczucie prawdziwej obecności Boga. W tych murach każdy przybywający pielgrzym może czuć się jak u siebie. Architektura, ołtarze, freski współtworzą atmosferę bliskości Boga i zapraszają do zatrzymania się w modlitewnym skupieniu. Duchową perłą tej przepięknej świątyni jest obraz Matki Bożej Płaczącej. Sam wizerunek jest kopią obrazu Czarnej Madonny z Częstochowy. Namalowany został około 1927 r. przez częstochowskiego artystę prof. Bolesława
Rutkowskiego. Dzieło to powstało z inicjatywy lubelskiego biskupa Mariana Leona Fulmana. Jest to duży obraz o wymiarach 180 x 120 cm. Znajduje się na filarze lewej nawy, blisko prezbiterium. Wszyscy znamy jasnogórski obraz Maryi. Czujemy na sobie poważne spojrzenie Bogarodzicy, która patrzy na nas, a jednocześnie jakby poza nas. Maryja trzyma na ręku swego Syna i wskazuje, że to On, Jezus Chrystus, daje każdemu człowiekowi zbawienie. Takich pięknych kopii częstochowskiego obrazu wiele znajduje się w naszej ojczyźnie. Czym szczególnym wyróżnia się więc lubelska kopia?
O niezwykłości wizerunku Bogarodzicy z archikatedry pw. św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty w Lublinie zadecydowało niezwykłe zdarzenie z 3 lipca 1949 r. Tego dnia odnowiono akt poświęcenia diecezji lubelskiej Niepokalanemu Sercu Maryi. Nowo mianowany biskup lubelski Piotr Kałwa właśnie przejął obowiązki po biskupie Stefanie Wyszyńskim, który został arcybiskupem Warszawy i Gniezna. Była to pierwsza niedziela duchowej opieki biskupa Kałwy nad diecezją lubelską. Około godzi 16.00 siostra Barbara Sadowska modliła się przy obrazie Matki Bożej. Nagle pod prawym okiem Bogarodzicy zauważyła krwawą łzę. Inne osoby także dostrzegły to zjawisko. Wiadomość o cudownym płaczu Maryi szybko rozniosła się po mieście i okolicy.
Tysiące wiernych zaczęło gromadzić się przed obrazem Matki Bożej Płaczącej. Wielka świątynia nie mogła pomieścić tłumu pątników przybywających do Matki. Władze komunistyczne, mimo usilnych starań, nie potrafiły zahamować rozwijającego się kultu Cudownego Wizerunku. Nie pomagały groźby, szykany, represje.
Wierni przekonali się na własne oczy, że Maryi zależy na Jej dzieciach. Krwawe łzy były świadectwem miłości, która boleje nad grzechami i wzywa do nawrócenia oraz pokuty. Liczne łaski, duchowe i fizyczne uzdrowienia, które wierni wyprosili przy obrazie Matki Bożej Płaczącej, są świadectwem autentyczności zdarzeń z 1949 r. Potwierdzeniem wdzięczności wiernych, którzy nieustannie gromadzą się przed obliczem Matki w lubelskiej archikatedrze, był akt koronacji, który miał miejsce w 1988 r. Korony dla cudownego obrazu Matki Bożej Płaczącej ofiarował św. Jan Paweł II.
Krwawe łzy Maryi na lubelskim obrazie powinny być dla nas znakiem upomnienia i wyrzutem sumienia. Maryja płacze nad naszymi grzechami, bo my sami nie chcemy nad nimi zapłakać. Bogarodzica martwi się o nasze życie i zbawienie, gdyż my sami beztrosko pochodzimy do ważnych spraw życiowych i kwestii zbawienia. Dziewica z Nazaretu wylewa łzy nad porzuconymi dziećmi, rozbitymi małżeństwami, opuszczonymi rodzicami, gdyż my nie chcemy uznać naszych przewinień. Jak płacz rodzonej matki potrafi kruszyć najbardziej zatwardziałe serca dzieci, tak krwawe łzy Maryi z lubelskiego obrazu kruszą zatwardziałe serca córek i synów oddalonych od Kościoła.
Niech łzy wypływające z oczu Bogarodzicy w lubelskim wizerunku działają trzeźwiąco również na nas. Trzeba zapłakać nad własnym grzechem. Może musimy zmienić postępowanie, bo inni płaczą z naszego powodu? Dość już łez, dość krzywd, dość zła. Trzeba codziennymi staraniami ocierać łzy z cudownego oblicza Maryi i z twarzy ludzi, których skrzywdziliśmy. Amen.
4 maja
Wąwolnica
Stare polskie porzekadło, które często powtarzamy, brzmi:
?W zdrowym ciele, zdrowy duch?. Niejednokrotnie sami prze-
konaliśmy się o prawdziwości tych słów. Gdy człowiek choruje,
gdy opada z sił i odczuwa ból, traci radość życia, optymizm. Nie
myśli wówczas o przyszłości, nie układa planów, przestaje się
interesować tym, co dzieje się wokół niego ? skupia się wyłącz-
nie na sobie. Wystarczy ból zęba, aby odebrać człowiekowi wi-
talność. Dobrze jednak wiemy, że w leczeniu bardzo istotną rolę
odgrywa duch. Kiedy w człowieku jest motywacja, aby wy-
zdrowieć, organizm szybciej wraca do normy. Niestety, bywają
takie choroby, wobec których medycyna pozostaje bezradna.
Bywają takie choroby, na które lekarstwa jeszcze nie wynale-
ziono. W takiej sytuacji pozostaje interwencja u niebios bram.
5
Wówczas okazuje się, jak wielką rolę w życiu człowieka od-
grywa sfera duchowa: modlitwa i życie sakramentalne. Gdy nie
ma ludzkiego ratunku, pozostaje pomoc Matki Bożej.
Niedaleko Lublina, przy drodze prowadzącej przez Nałę-
czów do Puław, znajduje się szczególne miejsce, w którym od
wielu wieków wierni wypraszają łaski i cuda za przyczyną Matki
Bożej. Wąwolnica ze znajdującym się tu sanktuarium Matki Bo-
żej Kębelskiej od wieków ściąga pielgrzymów przybywających
tu do Maryi. Ziemia ta była areną wielu najazdów, bitew i poty-
czek w obronie polskości. Wichrom historii opierała się wiara
miejscowego ludu, który właśnie u Pani Kębelskiej ufnie szukał
pomocy w potrzebach, sił w przeciwnościach, pocieszenia w
żałobie. Tutaj przez wieki matki wypraszały wiarę dla swych
dzieci, które błądziły na drogach życia. Tutaj małżonkowie po-
wierzali swą przyszłość, prosząc o codzienną miłość, wierność i
uczciwość. Tutaj składano ofiarę w intencji zmarłych, błagając,
aby Matka Boża wyprosiła dla nich niebo. Tutaj przybywały i
wciąż przybywają kolejne zastępy chorych i cierpiących, którzy
przed cudowną figurą Bogarodzicy wypraszają łaskę zdrowia i
cudownego wyleczenia. Gdy nie pomagają lekarstwa, gdy leka-
rze bezradnie rozkładają ręce, pozostaje Matka Boża Kębelska.
W kronikach sanktuarium w Wąwolnicy możemy znaleźć
między innymi i takie świadectwa cudownego uzdrowienia
przez wstawiennictwo Pani Kębelskiej: Justyna Korczyńska,
zamieszkała w Lublinie, umierała w szpitalu na ostrą białaczkę
szpikową (99% komórek rakowych). 26 lipca 2008 r., w czasie
nabożeństwa o uzdrowienie duszy i ciała w sanktuarium w
Wąwolnicy, na którym jej rodzina modliła się o jej zdrowie, o
godzinie 20.30 nagle sama usiadła na łóżku, a parę godzin póź-
niej o własnych siłach udała się do łazienki. Po przeprowadze-
niu badań nie wykryto żadnej komórki rakowej w jej organi-
zmie. Teresa Lasota, zamieszkała w Lublinie, od marca 1999 r.
chorująca na raka tarczycy, po orzeczeniu lekarzy o złośliwości
nowotworu i potrzebie operacji przyjechała do Wąwolnicy. Tu modli-
6
ła się, poprosiła także o Mszę św. w intencji jej zdrowia. W
analizie wycinków pooperacyjnych nie stwierdzono komórek
rakowych, choć badania wcześniejszych wycinków stwierdziły
obecność raka i dokument świadczący o tym zachował się w
archiwum. Pół roku po operacji zupełnie zdrowa przyjechała z
dziękczynną pielgrzymką do Wąwolnicy. Miejscowe kroniki
przez wieki zapisały wiele podobnych cudownych wydarzeń i
szczególnych łask, których Maryja udzieliła swym wiernym.
Początek kultu Matki Bożej Kębelskiej sięga XIII w.
Ziemie polskie pustoszone były wówczas przez najazdy tatar-
skie. Lubelszczyzna znalazła się w centrum działań wojennych.
Zagony tatarskie pustoszyły te jakże urodzajne ziemie, mordowa-
ły niewinnych ludzi, paliły wsie i świątynie, grabiły grody i
zamki. W 1278 r. splądrowany został Lublin, a następnie leżą-
ca niedaleko Wąwolnica. Mimo przeważających sił wroga
miejscowa ludność broniła swych ziem. W Kęble koło Wąwol-
nicy Tatarzy znaleźli dogodne miejsce na gromadzenie łupów i
przetrzymywanie jeńców. Tam na wielkim głazie ustawili
zrabowaną figurkę Matki Bożej, z której kpili sobie
szczególnie okrutnie, świadomi miłości Polaków do
Bogarodzicy. Przekonani o sile swego oręża chcieli pokazać,
że nie boją się nikogo. Podczas ostatecznej bitwy hufce
polskie zwyciężyły jednak przeważające siły Tatarów.
Wówczas to nad figurą Bogarodzicy w Kęble
pojawia się cudowna światłość. Tatarzy, widząc
to niewytłumaczalne zjawisko, uciekli w
popłochu, zostawiając zdobyte wcześniej łupy.
Świadkowie tego wydarzenia zrozumieli, że Bóg przez
przyczynę Maryi przynosi im opiekę i błogosławieństwo.
W miejscu cudownego zdarzenia postawiono drewniany
kościółek, a w nim umieszczono figurę Maryi. Wkrótce figura
zasłynęła szczególnymi łaskami, które przybywający na to miej-
sce pielgrzymi wypraszali u Boga. Chorzy odzyskiwali tu zdro-
wie, zatwardziali grzesznicy podnosili się z upadku, wątpiący
7
odzyskiwali wiarę. Rozwijający się kult zrodził konieczność
przeniesienia cudownej figury do większej świątyni w Wąwolni-
cy, gdzie znajduje się do dziś. Dokonało się to 8 września 1700 r.
Mijały wieki, przeszedł czas zaborów, następnie wo-
jen światowych. Jednak wierni nigdy nie zapomnieli o Pani Kę-
belskiej. Wydarzeniem, które potwierdziło szczególny kult
Maryi w miejscowym sanktuarium, a jednocześnie było wyrazem
wdzięczności wiernych za otrzymane łaski, była koronacja cu-
downej figury koronami papieskimi. Uroczystość ta miała miej-
sce 10 września 1978 r. Koronacji dokonał biskup Bolesław
Pylak za zgodą Ojca Świętego Pawła VI.
Do dziś pielgrzymi przybywają do kaplicy Matki Bożej w
Wąwolnicy, aby klęczeć przed cudowną, z lipy wyrzeźbioną,
figurą Bogarodzicy i prosić o szczególne łaski dla siebie i
swych najbliższych. W każdą czwartą sobotę miesiąca odbywa
się w Wąwolnicy specjalne nabożeństwo o zdrowie duszy i
ciała. Rozpoczyna się ono Mszą św. o godz. 18.00, po której
wierni indywidualnie otrzymują specjalne błogosławieństwo.
Sanktuarium Matki Bożej Kębelskiej przypomina nam, że
dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. To Bóg jest Panem ży-
cia i śmierci. Ta prawda wydaje się być dziś zapomniana. Zda-
jemy się tylko na własne możliwości. Ufamy w niezawodność
ludzkiego rozumu. Wielu ludziom Bóg wydaje się już niepo-
trzebny. Oczy na prawdziwy stan rzeczy otwierają się im do-
piero wtedy, kiedy przychodzi cierpienie, choroba, niebezpie-
czeństwo śmierci. Dopiero wtedy zauważają, że ich życie jest
ulotne i kruche. Świadomość nieuchronności śmierci i ko-
nieczności pożegnania tego świata rodzi lęk. Pani Kębelska
pokazuje nam dziś, że prawdziwym Panem naszego życia jest
sam Jezus Chrystus. Nie zawsze da się wyprosić łaskę uzdro-
wienia, bo życie ludzki ma swój kres na tej ziemi. Jednak waż-
niejsze, aby nie zapominać, że każdy dzień dany jest nam po
to, aby zasłużyć na niebo.
Amen.
8
5 maja
Chełm
Podczas tegorocznych nabożeństw majowych przemierza-
my ziemie Rzeczypospolitej, nawiedzając liczne sanktuaria ma-
ryjne. Oczyma duszy przenosimy się przed cudowne wizerunki i
figury Matki Bożej. Klękamy, aby oddać pokłon Bogarodzicy.
Zachwycamy się pięknem sztuki sakralnej. Pragniemy pogłębić
naszą pobożność i wiedzę religijną. Kiedy przychodzi nam na
myśl jakiekolwiek sanktuarium poświęcone Najświętszej Pa-
nience, wtedy łączymy je choćby podświadomie ze starym wize-
runkiem Maryi. Zapoznajemy się z historią kultu maryjnego w
danym miejscu, związanym z określonym obrazem czy figurą.
Nie wolno nam jednak przypisywać cudownej mocy samemu
artystycznemu wyobrażeniu. To nie konkretny obiekt sakralny,
obraz czy figura, ma cudowna moc. To nie dana rzecz jest wład-
na wypraszać szczególne łaski dla nas samych u Boga w niebie.
Jeżeli dokonują się cuda, jeżeli pątnicy mogą zyskać szczególne
łaski, to dlatego, że przez dany wizerunek w szczególny sposób
przemawia Matka Najświętsza. To Maryja wyprasza łaski u
swego Syna. Matka Boża jest święta, oręduje za nami w niebie
i okazuje to często w przedziwny sposób.
Przemierzając wschodnie ziemie naszej ojczyzny, warto
zatrzymać się w pięknym mieście położonym na kredowej ska-
le. Jego podziemia kryją mroczną, ale jakże ciekawą historię
walki człowieka z naturą w celu wydobywania drogocennego
surowca. Historia tego starożytnego grodu położonego nad
9
rzeką Uherką, lewym dopływem Bugu, jest długa i burzliwa.
Tutaj przenikały się przez wieki kultury polska, ruska i żydow-
ska. Zwiedzając zabytkową Starówkę, nie sposób pominąć Góry
Chełmskiej, na szczycie której znajduje się przepiękna świąty-
nia. To bazylika chełmska, w której murach znajduje się szcze-
gólny obraz starożytnej ikony Matki Bożej Chełmskiej.
Najstarsze kroniki miejscowe mówią o cudach i szczegól-
nych łaskach, które przez wieki wierni wypraszali przed cu-
downą ikoną chełmską. Wizerunek Matki Bożej Chełmskiej jest jednym z cenniejszych dzieł sztuki bizantyjskiej. Powstał na przełomie
XI/XII w. Jest to ikona namalowana na płótnie rozciągniętym na
cyprysowej desce. Przedstawiała postać Maryi, która na prawej
ręce trzyma Syna. Lewą dłonią wskazuje modlącym się na Je-
zusa, który jest Zbawicielem świata. Jezus unosi prawą dłoń w
geście błogosławieństwa. Ikona czczona była przez wiernych różnych wyznań i obrządków: prawosławnych, unitów i łacinników. W 1765 r. na skutek starań biskupa unickiego Maksymiliana Ryłło ukoronowano chełmski obraz, dając wyraz miłości i wdzięczności
miejscowych wiernych dla Maryi, która przez wieki za pośrednictwem chełmskiej ikony udzielała licznych łask.
Kościół zna ponad sto przykładów cudownych interwencji,
które stały się faktem za przyczyną modlitwy przy tym wizerunku. Kroniki
podają, że podczas najazdu Tatarów w 1240 r. umieszczono ikonę
na murach miasta. Uchroniło to Chełm przed złupieniem, gdyż
najeźdźcy odstąpili od oblężenia. Król Jan Kazimierz, któ-
ry szczególną miłością otaczał cudowną ikonę Matki Bożej
Chełmskiej, zabierał Ją na wyprawy wojenne. Monarcha za-
wdzięczać miał wstawiennictwu Pani Chełmskiej zwycięstwo
w bitwie pod Beresteczkiem w 1651 r. Przez kolejne wieki
wierni przybywali na Górę Chełmską do swej Matki. Tej po-
bożności nie osłabiły wiatry historii, wojny, zabory. Miłość do
Bogarodzicy i świadomość szczególnej obecności Matki w
chełmskiej ikonie trwała nieprzerwanie. Tutaj, jak
podają kroniki przez wieki wierni wypraszali szczególne
10
uzdrowienia, cudowne ocalenia, nawrócenia zatwardziałych
grzeszników.
Niestety, dla cudownej ikony, która oparła się najazdom Ta-
tarów, potopowi szwedzkiemu i zaborom, nadeszły fatalne w
skutkach lata I wojny światowej. Została wówczas wywieziona z Chełma i na długo zaginęła. Odnaleziono ją w ostatnim czasie w nowych realiach. Trafiła bowiem do muzeum ikon w Łucku. Jednak wraz z utratą cudownego wizerunku na Górze Chełmskiej nie skończył się kult Matki Bożej. W 1938 r. artysta malarz Władysław Ukleja namalował kopię cudownej ikony. W 1946 r.
ukoronował ją ówczesny biskup lubelski Stefan Wyszyński.
Przed nowym obrazem klękają nowe pokolenia wiernych, którzy
ufnie pielgrzymują na majestatyczną Górę Chełmską. Maryja
nadal rozlewa z tego miejsca zdroje swych łask, wysłuchuje
błagań, udziela szczególnej opieki. Nadal dokonują się tu cu-
downe uzdrowienia. Współczesne kroniki opisują wdzięczność
pielgrzymów, którzy przed obrazem Matki Bożej Chełmskiej
wybłagali dla siebie i bliskich szczególną pomoc. Zamawiane są
msze dziękczynne za wysłuchane modlitwy. Archiwum sanktu-
arium przechowuje setki wyrazów wdzięczności za pomoc i
błogosławieństwo.
Matka Boża Chełmska nieustannie wstawia się za swymi
dziećmi. To nie dana ikona wyprasza wiernym łaski, ale Mary-
ja. Kiedy zaginął starożytny wizerunek, zdawać się mogło, że
Bogarodzica zapomni o Chełmskiej Górze. Przepadła ikona,
skończyć się więc powinna cudowna obecność Matki Najświętszej.
Jednak to nie w starożytnej, cyprysowej, desce tkwiła
moc. To nie najpiękniejszy nawet wizerunek wypraszał modlą-
cym się ludziom spełnienie składanych próśb. To wszystko
czyniła Matka Boża. To Ona, Niepokalana Dziewica, wybrała
sobie Chełm na miejsce swej szczególnej obecności. Kiedy
nawet zaginęła zabytkowa ikona, uświęcona wiekami modlitw
pielgrzymów, Maryja pozostała na tym miejscu. To nie rzecz,
nie obraz, nawet najświętszy, najdawniejszy i najbardziej
kunsztowny pod względem artystycznym, zdziałać może cuda.
11
Cudów dokonywać może tylko Bóg a Maryja najdoskonalej
wyprasza u Stwórcy te szczególne łaski.
Pamiętajmy o tym, kiedy klękać będziemy przed obrazem
Maryi, który wisi na ścianie naszego domu. To od naszej wiary
zależy skuteczność modlitwy. To od naszej nadziei, wiary i
miłości zależy efekt składanych próśb. To od naszej głębokiej ufności w sku-
teczność wstawiennictwa Bogarodzicy zależy spełnienie skła-
danych modlitw. Pielgrzymujmy do Maryi. Wejdźmy na Górę
Chełmską. Pamiętajmy jednak, że najważniejsza jest nasza
wiara w skuteczność modlitwy.
Amen.
6 maja
Lublin ? Matka Boża Latyczowska
?Matko z Latyczowa dalekiego Podola
z kościoła, który wznieśli rycerze
z daniny od każdego końskiego kopyta
historią jak sztandarem okryta
Tułaczko Wygnanko
co w skromnej kaplicy w Lublinie
z nami żyjesz
módl się za nami?.
Tymi słowami ks. Jan Twardowski przedstawił historię
cudownego obrazu Matki Bożej Latyczowskiej. Dzieje tego
cudownego wizerunku są tak samo burzliwe, jak dzieje naszej Ojczyzny.
W licznych niełatwych chwilach wiernym towa-
rzyszyła Bogarodzica, która w słynącym łaskami obrazie Kró-
lowej Podola i Wołynia błogosławiła swój lud. Do Niej przez
12
wieki przybywali pielgrzymi, aby u swej Matki błagać o po-
moc i opiekę. Przed Nią klękali możnowładcy i poddani, ryce-
rze i chłopi, duchowieństwo i wierny lud. Do swej Kró-
lowej garneli się poddani z dalekich stron.
Mijały wieki, na Podolu i Wołyniu toczyły się wojny i wal-
ki bratobójcze. Przelewana była niewinna krew. Odbierana była
wolność i niezawisłość. Siano niezgodę między ludźmi różnych
kultur i języków zamieszkujących jedną ziemię. Prowadzona
była bezpardonowa walka z polskością i Kościołem katolickim.
Matka Boża Latyczowska była świadkiem tych wszystkich wy-
darzeń. Swą matczyną opieką otaczała udręczony lud.
Miasto Latyczów leży na Ukrainie. Rozciąga się
ono na rozległej równinie podolskiej u ujścia rzeki Wołk do Bu-
gu. Miasto to zostało wraz z całym Podolem przyłączone do
Korony Polskiej przez króla Kazimierza Wielkiego w 1366 r.
Latyczów miał burzliwe dzieje: najazdy tatarskie, powstanie
Chmielnickiego, rozbiory, wojny światowe. Pod koniec
XVI w. do tego pięknego miasta przybyli z Rzymu
dominikanie. Przywieźli ze sobą kopię cudownego obrazu Matki
Bożej Śnieżnej. Obraz ten otrzymali od papieża Klemensa VIII,
który pobłogosławił ich tym samym na pracę duszpasterską i
misyjną. Od samego początku swego pobytu w Latyczowie wi-
zerunek Bogarodzicy otaczany był przez wiernych szczególnym
kultem i czcią. Cuda i niezwykłe łaski, które przy wizerunku
Pani Latyczowskiej wypraszali pielgrzymi, pobudzał ich do
jeszcze większej miłości i wdzięczności. Maryja w latyczow-
skim obrazie objęła duchową opiekę nad ludem Podola i Woły-
nia. Stała się niekwestionowaną Królową serc tamtejszego ludu.
13
Gdy w 1648 r. wybuchło powstanie Chmielnickiego domini-
kanie musieli wywieźć cudowny obraz do Lwowa. Obraz wró-
cił na swe miejsce dopiero w 1722 r. Wierni nie zapomnieli jednak o
swej Królowej. Kult Matki Bożej Latyczowskiej znalazł swój
uroczysty wyraz, gdy 4 października 1778 r. biskup Sta-
nisław Rajmund Jezierski ukoronował ten obraz złotymi koro-
nami papieskimi. W ten sposób wierni chcieli podziękować za
liczne cuda i łaski, które wyprosili u Boga przez wstawiennic-
two Matki Bożej Latyczowskiej.
Niestety, nie było dane cudownemu obrazowi na stałe po-
zostać w Latyczowie. W 1920 r. w trakcie wojny polsko-
bolszewickiej obraz został wywieziony do Warszawy. Stamtąd
trafił do katedry w Łucku, gdzie w okresie międzywojennym
cieszył się wielką czcią i miłością wiernych. W związku
z utratą przez Polskę po II wojnie światowej wschodnich tery-
toriów obraz został zabrany do Lublina. Przez dziesięciolecia znajdował się on w zakonnej kaplicy sióstr Służek NMP w Lublinie, które były jego wiernymi i oddanymi strażniczkami. W drugiej połowie 2014 r. obraz zostanie uroczyście przeniesiony do parafii pw. Matki Bożej Różańcowej w Lublinie, gdzie odtąd będzie stale odbierał cześć. W Latyczowie na Ukrainie jest natomiast czczona jest kopia obrazu poświęcona przez papieża Benedykta XVI w Krakowie.
Wierni chętnie przybywają do Pani Latyczowskiej, aby wypraszać
łaski dla siebie i swych najbliższych. Sam obraz przedstawia
Matkę Bożą trzymającą Dzieciątko Jezus na lewej ręce.
Głowę Najświętszej Panienki otacza wieniec z dwunastu gwiazd.
Jezus prawą ręką
błogosławi przybywających przed obraz wiernych, a w prawej
trzyma księgę Pisma Świętego, wskazując na źródło naszej
wiary. Skupiona i poważna twarz Matki Bożej wskazuje na
majestat Boga i zobowiązuje wiernych do skupienia. Jej oczy
pełne są pokoju i miłości, zachęcają tym samym do ufnej mo-
dlitwy i składania swych próśb.
Klęknijmy dziś duchowo przed cudownym obrazem Matki
Bożej Latyczowskiej. Złóżmy Maryi nasze osobiste intencje,
strapienia, kłopoty, niepowodzenia. Wypowiedzmy słowa mo-
dlitwy wdzięczności i uwielbienia za wszelkie uzyskane od
Boga łaski. Jednocześnie prośmy Najświętszą Panienkę, aby
14
opiekowała się nami, błogosławiła i wypraszała nam szczegól-
ne łaski. Jak przez wieki królowała nad Podolem i Wołyniem,
tak niechaj dziś króluje nad naszymi sercami. Jak przez wieki
mieszkańcom polskich Kresów wskazywała na swego Syna,
jako jedynego Zbawiciela, tak niechaj dzisiaj przypomina nam,
że nie ma innej drogi do nieba. Życie każdego z nas podobne
może być do historii cudownego wizerunku z Latyczowa. Są
okresy spokoju, budowania, szczęścia. Nadejść jednak mogą
czasy trudne. Musimy zatem zawierzyć się opatrzności Bożej.
Bóg czuwa nad nami, tak jak czuwa nad obrazem Pani Laty-
czowskiej. Powierzmy więc naszą przyszłość i życie swych
bliskich Bogu przez Jej wstawiennictwo.
Niech opiekuje się nami i wyprasza u swego Syna po-
trzebne łaski.
Amen.