Młody człowiek, bogaty i chce szukać królestwa Bożego. Zjawisko, dziś mało spotykane. Jak się głębiej wczytamy w tekst Ewangelii, okaże się, że chyba jednak nie tak bardzo zależało mu na znalezieniu Boga, co na zabezpieczeniu samego siebie. Dlaczego bogatym tak trudno wejść w relację z Bogiem, dlaczego Chrystus jest jakby konkurentem, dlaczego tak trudno zgiąć przed Nim kolana? Sprzedać wszystko, co mam? Jak to zrozumieć?